Historia mojej wagi

wtorek, 15 stycznia 2013

Plan tygodniowy to porażka

Niestety, praktycznie w 100% moje zadania na miniony tydzień nie zostały wykonane.


Dlaczego???

 A no dlatego, że nam się zachorowało. To znaczy zarówno mój synek jak i ja rozchorowaliśmy się. Z Jasiem w zeszłym tygodniu, w poniedziałek byłam u lekarza (było trochę ruchu, bo do przychodni mam jakieś 2 km, a szłam pieszo). Potem mnie rozłożyło. Praktycznie z domu nie wychodziłam, miałam gorączkę i paskudny katar, który trzyma mnie do teraz. O bieganiu nie było mowy, w domu z Janem też nie szło ćwiczyć, wiadomo chore dziecko równa się marudne dziecko, Jan mi nie pozwalał ćwiczyć. Wieczorem jak mąż z pracy wracał to już nie miałam siły. Raz chyba tylko na stepperze 50 minut ćwiczyłam ale po wysiłku dostałam wyższej gorączki i dałam sobie spokój.
Z zabiegami kosmetycznymi tez jestem na bakier.

No, ale wreszcie wszystko wraca do normy, zdrowiejemy i będę mogła znowu trenować, co mnie niezmiernie cieszy bo i waga zaczęła iść w górę, zwłaszcza, że synek obchodził 2 urodziny i troszkę pojadłam sobie na imprezie urodzinowej.

Nie ma co już narzekać, trzeba się brać do roboty. 

Od jutra zaczynam znowu trenować. No może na bieganie jeszcze się nie zdecyduję, aby nie nałykać się zimnego powietrza ale w domu ćwiczyć już będę.

2 komentarze:

  1. na pewno do końca tego tygodnia się poprawisz; a choroba nie wybiera, życze zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. dużo zdrowia życzę! i sukcesów w realizowaniu celów, mam nadzieję, że choróbsko pójdzie sobie daleko daleko a Ty znów będziesz mogła ćwiczyć :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń